Oglądałam program 36,6.

Już po raz kolejny mówiono o rozpoznaniu i leczeniu raka. Temat na topie, ale…
Drzyzga już po raz kolejny zrobiła „lokowanie produktu”, czyli prościej mówiąc w wątek leczenia raka sprytnie wplotła informację o ubezpieczeniu.
Tak działa reklama.


Bardzo trudny temat i pokazanie „światełka w tunelu”. Patrzcie ludzie – jest ubezpieczenie, które odciąży was od kosztów związanych z kupnem suplementów, odżywek, dojazdów i kosztownych badań dodatkowych!!! Ta dam! Wystarczy się ubezpieczyć i już ubezpieczyciel będzie rozdawał hojną ręką setki a nawet tysiące złotych. Chory będzie mógł sobie „spokojnie” chorować i planować kolejne wizyty i zabiegi. Po prostu niebo na ziemi. Żadnego stresu. Za to w perspektywie szybki powrót do zdrowia!!!!

 


Jeszcze te pozytywne przykłady pań z rakami, które mogą się leczyć z powodu ubezpieczenia.

Nie powiem, że nie zwróciłam uwagi na tę „rybkę”.
Też gdzieś z tyłu głowi ćmi strach i pewność, że nie stać mnie na chorowanie.

B zdradziła mi koszty opieki lekarskiej, dzięki którym może czuć się tak, jak się teraz czuje. Grubo i nie na mój portfel.
Może dlatego szybciutko poszukałam rzeczonego ubezpieczyciela i przeszłam do zakładki „Zrób rakowi wspak”. No i… Chyba ja nie zrobię „wspak” i to z prostej przyczyny. Koszt miesięcznej składki wynosi 150 zł. Dla mnie to poważna suma w budżecie domowym. Nie stać mnie nawet na ubezpieczenie.

No, nieźle

Przyjdzie umrzeć wcześniej… Wiem, jeszcze nie umieram, ale jeżeli to rak, to moje życie będzie znacznie krótsze, niż u osób, które mają komfort ubezpieczenia. Brrrr
Ok. Nie umieram teraz. A co mam w przełyku dowiem się w listopadzie.

Carpe diem

Spoko matka. Bedzie dobrze