Dopadło mnie przeziębienie

Dopadło mnie przeziębienie.

Dziś zostałam w domu. Do lekarza dopiero jutro. Są ogromne kolejki. Dziś nie zdołałam się dostać.

Spałam do 14. Gdyby nie syf w kuchni, przeleżałabym cały dzień. A nie… Rano odwiozłam córkę do szkoły. Nie zdążyła na autobus.

Przez głowę przebiega tysiące myśli.

Opisywać kolejne dni. Trochę dziwnie … Blog pozwolił mi przetrwać najgorsze dni, miesiące i lata. Tak jak terapia. Zajęłam się sobą i to wyszło mi na dobre. Już nie boję się samotności… Nie przeżywam różnych złych sytuacji zbyt długo. Włącza się wtedy „analizator”. Spoglądam na sytuację i ludzi z różnych stron. I widzę sytuację w pozytywnym świetle – jako doświadczenie, wskazówkę, naukę.

Na terapii mam trening z asertywności. On tego tak nie nazywa, ale ja to tak odbieram. Cieszy mnie moje zdanie i moje spojrzenie. Cieszy mnie mój sprzeciw wobec niego, wypowiedziany głośno i wyraźnie (oczywiście z wielkim strachem, ale jednak). Czuję się wtedy taka dorosła i odpowiedzialna. Nareszcie Jeszcze trochę pochodzę na terapię. Jeszcze jest coś, co chciałabym przezwyciężyć. On powiedział, że nie wszystko musi być „przeterapeutyzowane”. Pomyślałam, że ma mnie dość. Jeszcze trochę… Jeszcze jest to coś.

Syn poprosił mnie o rozmowę z B. na temat jego terapii. Widzi, że mnie bardzo pomogła i sam chce zacząć. Hamuje go. Mówię, żeby to przemyślał, bo terapia to kurewsko trudne spotkania. Tak, to bardzo trudny proces, w czasie którego odkrywamy własną wartość i zaczynamy siebie kochać. A kochanie siebie daje ogromną siłę. I spokój…