Niedziela

Jeszcze w piżamach

Jeszcze nie chce mi się wracać do rzeczywistości

Kolejny dzień.

W tym miesiącu terapii nie będzie, więc wpisy będą rzadsze. Blog jest dodatkiem do terapii. Terapia… Ok. Jestem wkurwiona, że na ponad cztery lata, które liczę na jej przebieg, tak naprawdę, gdybym policzyła te dni w których była, okres skurczyłby się do niecałych dwóch, ale podobno na to się zgodziłam.
Pomimo, że jej nie ma, wciąż o niej myślę…

W piątek bardzo przykra historia. Przykra dla mnie osobiście. Za bardzo wierzę ludziom, wierzę w ich dobro, za bardzo się usprawiedliwiam z tego, co robię, stawiam siebie na niższej pozycji. Może dzięki terapii szybko to sobie uświadamiam. Czy boli mniej? Nie, tylko wiem, w czym rzecz i jak mogę reagować w podobnej sytuacji. Czy reaguję? No, nie bardzo. Automatyzm działa. Najpierw pojawia się wyuczone działanie a później następuje refleksja i wkurwienie na siebie, bo przecież… Ale sytuacja już za mną, już do niej nie powrócę. Bedzie następna…

Zadanie dla mnie – wierzyć w siebie i doceniać własną pracę, nawet wtedy, kiedy ktoś ją deprecjonuje.

 

Trudne. Dla mnie trudne.

Za to wczoraj usłyszałam dla przeciwwagi bardzo budujące opinie o tym, co robię. Jak bardzo zmieniłam widzenie miejsca, w którym pracuję. Ludzie, którzy odwiedzają tę stronę, zachwycają się, że nareszcie coś zaczęło się dobrego dziać w szkole. Dobrego i w takiej ilości. Reklama działa a ja przejmuję się dwoma głosami negatywnymi.
Działa przekonanie z dzieciństwa, że jak będę robić dużo dobrego, to wszyscy mnie pokochają – naprawianie świata. A jak boli, kiedy tak nie jest, kiedy jednak nie wszyscy kochają…
Piątkowy wieczór miałam przewalony. Ryczałam w domu jak bóbr i z taką zaryczaną gębą poszłam kwestować. Zbieraliśmy żywność w jednym ze sklepów. Uzbieraliśmy przez dwie godziny dwa pełne kosze sklepowe. Podobno najwięcej. Zapłakana gęba podziałała… 

Dziś niedziela. Nowy dzień.

 

"