Wczoraj wspaniały wieczór
...w klubie znajomych. Wyszłam w końcu z domu, a tak mi się nie chciało.
Ponieważ Młody ma już prawo jazdy, mogłam nareszcie wypić sobie wino w klubie.
Super muzyka – jazz, covery jazzowe, a później utwory autorskie zespołu bardzo energetycznego, pozytywnie zakręconego. I wino… To chyba tygryski lubią najbardziej. Byliśmy z przyjaciółmi w
Wino miało smak poziomek i wiśni, lekko szczypało w język i delikatnie uderzało do głowy.
Zagadałam jakieś młodego człowieka siedzącego obok. Opowiedział mi prawie o całym swoim życiu. A ja słuchałam. Bardzo się zdziwił, kiedy powiedziałam, że za barem stoi mój syn. Jego reakcja bezcenna. Wielkie oczy, spojrzenie na mnie, na syna, na mnie i w końcu stwierdzenie „Trochę wyrośnięty…”. Uśmiałam się…
Chłopak trzy razy zaproponował mi wino. Dwa razy odmówiłam. Za trzecim razem, stwierdziłam ze śmiechem, że jest bardzo uparty a on przyniósł mi kieliszek mojego ulubionego wina.
Młody, uprzejmy i bardzo wycofany młodzieniec z Tokio, który uciekł ze swojego miasta, bo miał dosyć rówieśników, dla których najważniejszy był alkohol i narkotyki a on chce innego, lepszego życia. Pracuje bardzo ciężko fizycznie, ale jest zadowolony ze swojego teraźniejszego życia. Dużo się o nim dowiedziałam. Bardzo pozytywna osoba.
Na koniec chciał wyjść bez pożegnania, „po angielsku”. Wybiegłam za nim i podziękowałam za towarzystwo. Podałam mu dłoń, którą on pocałował. Miłe i takie… staroświeckie a on taki młody.
Przyjechałam do domu ze znajomymi. Samochód został dla Młodego.
To był dobry wieczór, z dobrą muzyką i dobrym towarzystwem – znajomi i ten młody chłopak.
Dobry wieczór…
Wystarczyło wyjść z domu…
***
Na FB, na stronie „Zdrowa głowa” zobaczyłam wpis dotyczący postów „Mam terapeutę” -
„Nie wstydzę się tego, że chodzę do terapeutki. Jest to walka o siebie samą. Nie udźwignęłabym tego sama. Terapia jest dla mnie inwestycją w siebie, uczę się m.in. technik relaksacji, jak dbać o samą siebie, jak żyć tu i teraz, jak radzić sobie w ciężkich chwilach. Warto dać sobie pomóc – zawsze warto przynajmniej spróbować.”
Kurdę, dlaczego ja tego nie mam??? No, tych technik relaksacyjnych nie mam!!!! Ja musiałam do wszystkiego dogrzebywać się sama. (Celowo nie napisałam „dochodzić” – bo jak by to zabrzmiało, kiedy moim terapeutą jest facet)
A i w końcu ufarbowałam włosy. Żegnaj siwizno! (do następnego farbowania )
"